niedziela, 17 stycznia 2010

Nie ma bata na łasucha


8 stycznia dziennik Rzeczpospolita opublikował ciekawy artykuł p. Aleksandry Stanisławskiej pt. Bat na Łasuchów.
Autorka prezentuje światowe nowinki o tym, że odchudzanie wchodzi w nowy etap rozwoju oparty o najnowszą technikę. Mówiąca ludzkim głosem waga o nazwie mendometer pilnuje łasuchów, żeby nie zjedli za dużo, krokomierz mierzy aktywność fizyczną w ciągu dnia...
Już nie tylko sami możemy zważyć posiłki i ogólnie policzyć kalorie, czego i tak nie robimy, bo to zbyt absorbujące, ale:
- komputer w talerzu liczy każdy kęs i zwraca uwagę gdy zjemy za dużo,
- komputer liczy aktywność fizyczną w ciągu dnia na podstawie danych o temperaturze ciała i ilości potu i zwraca uwagę, gdy za mało się ruszamy,
- buty ze specjalnym krokomierzem kontrolują tempo przemieszczania się i także zwracają nam uwagę,
- pacjenci "obklejeni są sensorami mierzącymi rytm serca, poziom stresu i poziom aktywności fizycznej",
- wszystko to jest analizowane przez specjalistów od odchudzania.
Wszystko to dlatego, że łasuchom nie wolno wierzyć. Mówią, że przestrzegają diety a tymczasem sami nie kontrolują kiedy przekraczają zaplanowane normy. To prawda, chyba nie znam łasucha, który potrafiłby w 100% przestrzegać diety zwłaszcza w dłuższym okresie czasu.
Tylko czy aż tak trzeba otaczać się "pilnowaczami"? I to tak skomplikowanymi i pewnie drogimi.
To żart?
Czy aż do tego stopnia nie mamy własnej woli?
To jak esperal.
Jak pomyślę, że miałabym się poddać takiej próbie to już na samą myśl rodzi się we mnie bunt, chociaż zgadzam się z potrzebą dbania o odchudzanie.
Może to dobre dla Szwedów, czy Niemców. Polski łasuch raczej będzie koncentrował się na tym jak oszukać urządzenia kontrolujące i w efekcie wcale nie schudnie.
Wolę masaż balsamem wyszczuplającym, kąpiel w ziołach i basen.
Co Wy na to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz